Rzecz o Sarmacyi
8 sierpnia, 2013 w Jany by Jany
22. Ustrój Rzplitej wymagał bowiem współpracy władzy i społeczeństwa. Bez tego ani król, ani szlachta nie mogli nic ze swych zamierzeń zrealizować. A trzeba stwierdzić, że królowie polscy i ich doradcy nie dojrzeli do tego, by działać w tym najdoskonalszym z ustrojów jakim była -zdaniem Arystotelesa i innych autorytetów w tej dziedzinie- monarchia mieszana, czyli system oparty na współistnieniu monarchii, arystokracji i demokracji.
23. Nieprawdą jest jakoby władza królów polskich była słaba czy ograniczona – takiej władzy nie posiadało wielu władców absolutnych (że królowie nie umieli z niej korzystać to inna sprawa). Królowie polscy mieli wyłączną władzę nad miastami, prawo udzielania przywilejów indywidualnych na dziłalność gospodarczą, wyłączność w polityce zagranicznej (szlachta mogła wpływać na nią pośrednio i to tylko destrukcyjnie -przez odmowę podatków lub zgody na wojnę- na dyplomację króla nie miała żadnego wpływu). Król miał też prawo „veta” (i korzystał z niego), był najwyższym wodzem armii a przede wszystkim rozdawcą dóbr (królewszczyzny stanowiły szóstą część Polski) i urzędów (centralnych sam, ziemskich za radą szlchty). Zależał tylko od prawa (pacta conventa układane przez szlachtę w czasie bezkrólewia i zaprzysięgane przez nowego władcę). Rozliczenie go z przestrzegania prawa było jednak trudne do przeprowadzenia – „sejmy inkwizycyjne” miały miejsce w 1592 (przeciw Zygmuntowi III) i w 1646 (przeciw Władysławowi IV), i ograniczyły się do obietnicy poprawy ze strony monarchy. W praktyce pozostawało więc wypowiedzenie posłuszeństwa (rokosz), co królowie traktowali jednak jako bunt i rzucali przeciwko szlachcie wojsko (rokosz Zebrzydowskiego 1606 i Lubomirskiego 1665, konfederacja tarnogrodzka 1715 i barska 1768).
24. Przy tak wielkiej władzy króla i przy prawie szlachty, że „nic nowego o nas bez nas” a więc obustronnej możliwości sparaliżowania poczynań drugiej strony – jedynym ratunkiem przed „nierządem” była zgodna współpraca. Szlachta nie miała bowiem władzy wykonawczej a królowie nie chcieli realizować jej woli. Ciągnęło się to przez całą historię I-ej Rzplitej. Początkowo szlachta domagała się reformy ustroju pod pozorem egzekucji dawnych praw, żądając m. in. aby król przyjął od niej i od magnatów zwrot nadań, a uzyskane z królewszczyzn środki przeznaczył na obronę kraju. Zygmunt August wbrew interesowi swemu i Rzplitej odmawiał egzekucji dóbr – w kraju panowało (1559-62) takie napięcie, że jedynie wrodzony pacyfizm szlachty powstrzymał ją od zbrojnej realizacji swego programu. Pod przymusem okoliczności (wojna inflancka, konieczność unii realnej z Litwą w obliczu bezpotomnej śmierci ostatniego Jagiellona) król poszedł w końcu na współpracę z ruchem egzekucyjnym (1562-69) jednak pod różnymi pretekstami części zwrotu nadań nie przyjął (godziłoby to w popieranych przez niego -a wcześniej jego ojca- senatorów) a po unii z Litwą zerwał współpracę z obozem reform i nie powrócił do niej aż do śmierci. Nie podjęli jej także królowie elekcyjni – Batory żądał jedynie pieniędzy na wojnę z Rosją, sięgając po nie do sejmików z pominięciem sejmu, co osłabiało jego powagę. Za uchwalone podatki szlachcie udało się jeszcze przejąć uprawnienia sądownicze króla (Trybunał Koronny 1578, Litewski 1580 – pozwoliło to na rozstrzygnięcie tysięcy spraw zalegających od wielu lat w sądach królewskich), ale był to już koniec reform i ruchu egzekucyjnego. Wkrótce szlachta przeszła do obrony osiągniętych pozycji wobec rozpoczęcia się permanentnej „zimnej wojny domowej” między władzą a społeczeństwem. Od Zygmunta Wazy poczynając, królowie dążyli bowiem do wzmocnienia swej władzy w oparciu o kupiony nadaniami senat, przeciw szlachcie i jej sejmowi, zamiast oprzeć się właśnie na nich (spróbuje tego dopiero Stanisław August, a i to nie dobrowolnie i za późno). Tymczasem magnateria szybko się usamodzielniła i zamiast poprzeć króla – przeszła do opozycji przeciwko wszelkim próbom reform (tak szlachty jak i dworu). O ile bowiem w XVI w. magnatem czyniło nadanie królewskie, o tyle w wieku następnym, na skutek jednostronnych nadań Zygmunta III, królowie są zmuszeni rozdawać dobra i urzędy tym, którzy są już bogaci i silni, by obrażeni pominięciem ich nie poparli opozycji szlacheckiej jak Jerzy Lubomirski w 1665.
25. Intrygi dworu, a zwłaszcza królowych (kobiet a w dodatku cudzoziemek, a tego szlachta, w polityce nie cierpiała) powodowały stały wzrost nieufności, a wręcz niechęci do monarchy. Szlachcie nie można było rozkazywać, jak chcieli tego -zapatrzeni w zachodnie (dynastyczne Habsburgów i absolutystyczne Burbonów) wzory- królowie. Ze szlachtą należało współdziałać, pozyskać ją przez wychowanie (o tym też pomyśli dopiero Poniatowski). Władcy nie rozumieli tego jednak, gorzej nawet – stale demoralizowali szlachtę, starając się nadaniami kupować sobie stronników (wkrótce w ich ślady pójdą magnaci i obce dwory). To właśnie obawa przed kupieniem posłów była przyczyną ustanowienia (nieformalnego zresztą!) veta. Lepiej było rwać sejmy niż pchać kraj w wojnę domową (jak stało się to w 1767 kiedy Wybickiemu nie udało się zerwać sejmu delegacyjnego i o swe prawa szlachta upomniała się zbrojnie w konfederacji barskiej). Veto i rokosze czy konfederacje szlacheckie nie były przyczyną lecz skutkiem. Odmawiając współpracy na sejmie, królowie pchali szlachtę do opozycji pozaparlamentarnej (pierwszy rokosz miał miejsce już w 1537; od czasów Zygmunta Wazy niemal każdy król miał do czynienia z oporem szlachty i dążeniami do jego detronizacji). Szlachta widząc niemożność realizacji swych programów dotyczących całej Rzplitej, ograniczała się do -na ogół skutecznej- obrony własnych przywilejów stanowych.
26. Miało to szczególnie przykre następstwa w polityce zagranicznej, a ściślej – w dziedzinie obronności kraju. Nie chodzi zresztą o niechęć szlachty do płacenia podatków (rosły one stale) ani słabość armii – Polska miała w XVI/XVII w. całkiem dobrą doktrynę wojenną (od Tarnowskiego po Fredrę) i jeszcze lepszą sztukę. Dotyczy to nie tylko najlepszej w Europie konnicy z praktycznie niezwyciężoną husarią i groźnymi lisowczykami na czele, lecz także artylerii i piechoty oraz oryginalnych metod walki (rozczłonkowany szyk piechoty, połączenie jej ognia i ruchu, tabor, a szczególnie współdziałanie różnych formacji), co dzięki wyższej świadomości obywatelskiej i inicjatywie żołnierzy pozwoliło pokonywać wielokrotnie liczniejsze rzesze najemników zachodnich i wschodnich niewolników (4-krotnie liczniejszych Szwedów pod Kirchholmem czy 9-krotnie liczniejszych Rosjan pod Kłuszynem), a nawet powstrzymać marsz Turków na Europę (Wiedeń 1683). Problem leżał w tym, że skarb i wojsko były niestałe (co uniemożliwiało wyzyskanie zwycięstw).
27. Dzięki unii z Litwą oraz eksportowi zboża, wołów, drzewa itp. Rzplita była krajem wielkim i bogatym, zaspokajającym ambicje szlachty, której nie nęciły podboje nowych ziem. Podatki (w 90 %) na obronę i wojsko potrzebne jej były do obrony granic, więc dawała je królowi tylko wtedy, gdy zbliżał się wróg. Niestałe podatki umożliwiały szlachcie stosowanie zasady „płacę więc wymagam” – tylko w ten sposób przy niechęci króla do współpracy mogła coś uzyskać (przypomnę w tym miejscu, że we Francji od momentu uchwalenia przez Stany Generalne stałych podatków król nie zwoływał ich aż do przedednia rewolucji 1789). Szlachta uważała zresztą, że dwór malwersuje pieniądze przeznaczone dla wojska, co z kolei powodowało wybieranie zaległego żołdu siłą i rabunek kraju przez konfederacje wojskowe. Często było to wojsko, którego nie wystawiła szlachta, jak np. powracający z „dymitriad” czy habsburskiej służby lisowczycy, albo nieustannie prowokujący Turcję Kozacy. Cóż dopiero działoby się ze stałą i liczną armią, która w myśl ówczesnych koncepcji „żywiła się sama” rabując jednakowo obcych i swoich, a chcąc tego uniknąć trzeba byłoby wysyłać ją za granicę co oznaczało nowe podatki i wojny, ruinę kraju i koniec wolności (czego przykładem może być ówczesna Szwecja). Bo król mógł użyć wojska nie do obrony granic a przeciw obywatelom (jak to się stało w 1607 pod Guzowem ze ściągniętymi z Ukrainy żołnierzami kwarcianymi). I bez tego wiek XVII zapomniał o wewnętrznym i zewnętrznym pokoju, a wojny służyły ambicjom królów, nie dobru Rzplitej.
28. Kluczowym dla upadku Rzplitej był problem kozacki. W nim bowiem zbiegają się wszystkie inne objawy kryzysu. Moim zdaniem przy braku współdziałania władzy i społeczeństwa, był to problem nierozwiązywalny. Mówi się, że uszlachcenie starszyzny kozackiej w odpowiednim momencie związałoby ją z Rzplitą i pozwoliło uniknąć powstań kozackich, z których szczególnie tragiczne było powstanie Chmielnickiego będące źródłem „potopu”, rozbioru Ukrainy i wmieszania się Rosji w sprawy polskie. Było jednak inaczej – starszyzna i tak na ogół stała przy Rzplitej (za co wyrzynała ją czerń kozacka), nie o to jednak chodzi. Faktycznie – siłą Rzplitej było stałe rozszerzanie wolności polskiej szlachty na inne narody i stany (w tym widział szansę odrodzenia Sejm Czteroletni dopuszczając mieszczan do współudziału w „rzeczy pospolitej”). W czasach gdy losy Rzplitej usiłowała kształtować jeszcze szlachta – problem kozacki nie istniał, urósł on za Wazów, a więc w czasach gdy szlachta nie miała już wpływu na politykę państwa i ograniczała się do obrony swobód. A Kozacy stanowili dla swobód szlacheckich istotne zagrożenie. Po pierwsze – mieli bardzo niski poziom kultury politycznej, szli za każdym, kto obiecywał im duże łupy (w czasie powstania Chmielnickiego tyle razy zmienili orientację, że wreszcie uznano, iż jedyną możliwością pacyfikacji jest rozbiór Ukrainy). Sami zresztą ofiarowali się królowi pomóc w ujarzmieniu szlachty. Zmieniliby pewnie częściowo zdanie, gdyby ich uszlachcono, ale nie za bardzo – wystarczy przypomnieć, że i szlachecka gołota czy żołnierze pomogli magnaterii (zwłaszcza hetmanom) w sterroryzowaniu sejmików i pozbawieniu władzy, będącą podstawą demokracji – średnią szlachtę. Po drugie – Kozaków interesowały głównie łupy – chętnie dawali się więc prowadzić na wojny (także przeciw prawosławnej Rosji czy Mołdawii), a gdy nikt ich nie potrzebował – szli sami. Nie atakowali najbliższego Krymu, bo to groziło tatarskim odwetem – woleli łupić czarnomorskie wybrzeża Turcji aż po Stambuł. Służyli w ten sposób (podobnie jak prowadzący prywatne wojny w Mołdawii magnaci kresowi) Habsburgom, dążącym do sprowokowania wojny polsko – tureckiej, by odwrócić uwagę Turków od Węgier. Było to sprzeczne z interesem Polski, więc zajęty na północy Batory karał jednych i drugich (ścięcie Samuela Zborowskiego i Iwana Podkowy). Polityka Wazów była wręcz przeciwna – nic więc dziwnego, że szlachta była Kozakom niechętna, widząc w nich narzędzie dworu. Królowie nie zrealizowali nigdy idei wojskowej kolonizacji Dzikich Pól czy stworzenia szkoły rycerskiej na Ukrainie, co dałoby pracę „bezrobotnym” rzeszom gołoty szlacheckiej, wiążąc je z Rzplitą a nie magnatami, a Kozaków uczyniłoby zbędnymi. Bo można ich było zniszczyć (czego żądała za pokój Turcja i co musiała zrobić XVIII-wieczna Rosja, która także nie umiała sobie z nimi poradzić). Nie leżało to jednak w pokojowej naturze szlachty, która po stłumieniu kolejnych powstań wolała zawrzeć kolejną ugodę. Tak też stało się w 1658, kiedy to szlachta polska mimo niechęci do „chłopów” zawarła z nimi unię hadziacką. Uznawała ona istnienie Rzplitej Trojga Narodów (polskiego, litewskiego i ruskiego) jednakowo wolnych, równych i zacnych. Ukraina miała mieć podobnie jak Litwa i Korona własnych urzędników, którzy wraz z hetmanem zaporoskim i biskupami prawosławnymi mieli zasiąść w senacie, a posłowie Kozaków – w sejmie. Prawosławie zrównano w prawach z katolicyzmem, a w Kijowie miała powstać Akademia na wzór Krakowskiej. Wojska polsko – litewskie w czasie pokoju nie miały wstępu na Ukrainę, której jedyną władzą zwierzchnią był hetman zaporoski. Starszyzna miała być uszlachcona. W zamian za to panowie polscy odzyskiwali swe majątki na Ukrainie. Ugody nie uznała czerń kozacka, która pod wodzą Jerzego Chmielnickiego (syna Bogdana) wycięła zwolenników unii i przeszła na stronę Rosji. Wkrótce Polska pobiła ich i wraz z Rosją dokonała podziału Ukrainy (Kozacy poddali się teraz Turcji, co spowodowało jej atak na Polskę i Rosję). O wolnej Ukrainie nikt już nie myślał.
Najnowsze komentarze