Myszka Miki Wotana

8 sierpnia, 2013 w Jany, Stare LaBestie by Jany

W niektórych środowiskach, szczególnie na pograniczu ekologii i faszyzmu, modne stało się ostatnio neopogaństwo, różne powymyślane z okruchów w kronikach Światowidy – niewidy, Gody, Kupały, Marzanny… Jakiś czas temu znajomy buddysta zapytał mnie, czy nie mógłbym jako historiozof pomóc mu, oto bowiem jego szaman rozmawiał na Ślęży z pogańskimi bogami, nie zna jednak ich imion… Rzecz w tym, że z pogaństwa Słowian, a Polaków w szczególności, nie ostał się żaden wartościowy materiał (nawet imiona bogów nieraz; z w/w pierwsze jest niepoprawną rekonstrukcją, trzy pozostałe – pochodzenia chrześcijańskiego). Została (jak zauważa ATMAN) tylko mniej lub bardziej zniszczona natura, lasy, wody, kamienie, słońce, księżyc i gwiazdy, została Matka Ziemia. Narodowcy wolą jednak tworzyć (zupełnie jak z narodem) pseudohistoryczne mity zamiast szukać osobistego stosunku do Natury, którą ponoć czciło pogaństwo. Moda nie liczy się dziś jednak z (nie)wiedzą i z dowolnych elementów zestawia sezonowe mity, dzięki czemu narodowi neopoganie mieszczą się w znienawidzonym przez nich nurcie postmodernizmu i co gorsza – czynią to nieświadomie (a przecież powiedziano ,,jeśli wiesz dlaczego to robisz – już jesteś zbawiony, jeśli nie – będziesz potępiony na wieki”).
,,Pogaństwo” jest dla mnie kultem Natury, wzmocnieniem jej naturalnych cykli (przyrody co roku, ale i człowieka w ciągu jego życia). Imiona bogów (części, bo to dosłownie oznacza słowo ,,bóg”; imieniem całości jest ,,pan”) nie są ważne i można oddawać im cześć, tzn. doświadczać ich przełomowego znaczenia, choćby pod postacią świąt chrześcijańskich, takich jak Gody (Boże Narodzenie 25 XII), Kupała (Jana Chrzciciela 24 VI), AA Michała (29 IX) czy Wielkanoc (i Pasja, ongiś często stałe: 25/7 III) lub Marzanna (21 III, choć zdarzają się podobne święta i w innych okolicznych terminach; nb.- imię Marza oznacza… Maryję!), oznaczających przesilenie zimowe i letnie oraz jesienną i wiosenną równonoc (pewne przesunięcie dat wynika z faktu, że dawni ludzie nie mieli specjalistycznych przyrządów, a na niebie wyglądało to tak a nie inaczej na oko). Ważne jest to, co dzieje się w życiu (w naturze) oraz dostrzeżenie tego (w kulturze), a nie zamknięcie żywego doświadczenia w ramach martwych nazw, obrzędów, instytucji (stawiając literę nad duchem dawne pogaństwo uległo w Rzymie chrześcijaństwu, a Kościół dziś z tej samej przyczyny czuje się zagrożony przez sekty, czy masmedia, a nawet Owsiaka, który odbiera mu monopol na miłosierdzie i ,,szerzy przy okazji kulturę śmierci”).
Dla mnie ważniejszy, a zupełnie dziś zaniedbany, jest cykl życia ludzkiego. Jako świadomy postmodernista nazwałem to-to imieniem PIWO (skrót od: prostaczek — inteligent — wariat — oświecony), łącząc z ikonami Dziewicy z Dzieciątkiem (matka; dewa – id u Junga), św. Jerzego walczącego ze smokiem lub zstępującego do Piekieł Zbawiciela – Logosa (syn; isa – ego), węża Jahwe w Raju (ojciec; b@ga – superEgo) i wreszcie wolnego Ducha Świętego – Sofii (córka; pan – JAźń), jednak równie dobrze mógłbym to nazwać Myszką Miki Wotana (ksywa ministra propagandy Goebelsa!), co by było pewnie bardziej na topie. Mit, motorem czynu, życia będący, możemy tworzyć bowiem dowolnie. Ważne jest tylko czy coś ,,robi” czy nie – i nawet msza św. może być w tej sytuacji doświadczeniem mniej religijnym niż mecz piłkarski, koncert, sex czy dragi. To doświadczenie przekroczenia naszej małości się liczy, a nie kapłani, pisma św., dogmaty i ,,właściwe” imiona. Nie w tym bowiem rzecz, istota tkwi w nas i wymaga rozpoznania i wsparcia, kultywowania…   Oto bowiem dziecko (jak ludzie prości) oczekuje opieki i swój stosunek do świata zamyka w wierze dorosłym (tym, co wiedzą lepiej), kiedy jednak dorasta a zaufanie zostaje nadużyte – młody człowiek (jak grupy awansujące w społeczeństwie) zaczyna się buntować, poszukiwać, doświadczać świata samemu, a kiedy znajdzie już jako dorosły własne miejsce w świecie — ustanawia własne prawa, sądząc iż mają one wymiar absolutny… dopóki nie przyjdą nowi aspiranci do prawdy. I tu często następuje zablokowanie, człowiek (jak grupy rządzące) nie godzi się ze względnością swoich prawd, z przemijaniem, z nadchodzącą śmiercią… Nieliczni potrafią dostrzec na starość (jak święci) względność tego świata (bogów, a nie pana!) i doświadczyć zbawienia, oświecenia, zjednoczenia z absolutem (panem)… W dawnych społeczeństwach było to prostsze, inicjowano bowiem publicznie do kolejnych grup wiekowych (wojowników, gospodarzy, mędrców), a każdy w swoim życiu przechodził przez wszystkie fazy PIWO, potem jednak stały się one kastami czy też klasami społecznymi i można było być np. ,,mędrcem” od (i z tytułu) samego urodzenia, a duch został wyparty przez literę!* Jednocześnie zagubiono owe etapy, a zwłaszcza inicjacje do nich w życiu jednostki i dziś często można spotkać podtatusiałych młodzieńców, wiecznie niedojrzałych dorosłych itp. Jeżeli pogaństwo (religia w ogóle) ma mieć sens, musi być filozofią życia, filozofią naszego miejsca w świecie, wzmocnieniem tego, co tkwi w naturze (wewnętrznej i zewnętrznej), a nie kolejnym martwym spektaklem i źródłem utrzymania dla kolejnych jego aktorów — inaczej będzie nie doświadczeniem duchowym a nowym wcieleniem show-biznesu z Myszką Miki Wotana w roli głównej!

volchv JAny

* Doszło nawet do tego, że zaczęły zwalczać się odłamy chrześcijaństwa, które w mniej totalitarnym świecie byłyby tylko stopniami wtajemniczenia tej samej nauki (katolicyzm dla prostaczków, protestantyzm dla poszukujących, prawosławie dla fanów formułek ikonostasu czy Bracia (dla) Wolnego Ducha), jak to było ze ,,słuchaczami”, ,,wierzącymi” i ,,doskonałymi” u dualistów chrześcijańskich. Sprzeczności są bowiem pozorne i odpowiadają rożnym formom poznania (wiara, zmysły, rozum, intuicja), rożnym etapom życia jednostki i rozwoju społeczności.

aMen+