Kochanie, pokaż mi swój las !

9 sierpnia, 2013 w Santiago Ebrio, Stare LaBestie by admin

Może to Jung powiedział, że nasze wyobrażenie lasu określa nasze dzieciństwo, a ono nasz charakter (?)

– Będę, pewnie, musiał przedzierać się przez chaszcze. [Cisza.] Może jakieś kolce będą mnie kaleczyć choć trochę, lub co gorzej mocno. Zapach żywicy. Słońce będzie skryte za morzem małych igiełek zielonych mieszkających szeregiem na gałązkach tak małych drzewek, że będę musiał chodzić na czworakach, może jednak tylko pochylony z pokorą. W końcu, gubiąc bez przerwy drogę w gęstwinie, trafię do jakiejś lisiej jamy, gdzie leżysz skulona ze strachu przed swym lasem lub jakimś smokiem.
Nie? Może, więc to tak będzie: Stare drzewa rozłożyste, szeroko rozstawione szumieć będą. Refleksy wśród liści i ptaszki kłapać dziobkami będą, i trawa wysoka pachnieć swymi sokami będzie. W koło maliny rosnąć będą, może i jagody tam posadzisz, zwierzęta jakieś wypuścisz, tylko proszę żadnych ludzi, choć i to zwierzęta. Oczywiście w środku tego lasu-ogrodu ty, w przeciw słonecznych okularach opalać się na leżaku będziesz, a obok mój pies leżał z wiankiem na głowie będzie. Co? Tak, masz rację, jak zwykle zapomniałem o najważniejszym – olejku do opalania.
Może stworzysz, jednak, bagna, ciemne, śmierdzące torfem, po których trzeba będzie czółnem pływać lub jasne, pachnące łąką, z małymi brzozami i kormoranami, gdzie starczą gumiaki i gdzie przeróżne zioła wyrosną, może będziesz tam przyrodę ratować, ziemię lub tak naprawdę tylko siebie…
Nareszcie, już myślałem, że zapomniałaś zasiać ten tropikalny las, cudowne zielone piekło, o którym tyle słyszałem, lecz go nie poznałem.
Dalej. Co możesz jeszcze stworzyć? Kikuty, wypalony las, cmentarz słowiańskich bogów, kwaśne deszcze i jeszcze jakiś syf, coś nad czym będziesz mogła płakać. Wiesz co? Przesadzasz. Idę stąd, już wolę nieszczęśliwą minę mego psa z wiankiem na uszach.
Teraz pokażesz mi puszcze, wszystkiego po trochu, i bagna, i mokradła, i zagajnik, i polana. Dla każdego coś miłego. O! Kamienne kręgi te z przed chrztu i te z przed ostatniej wojny. Smród i woń rzadkiego kwiatu. Cień i to boskie słońce…
Wiem, wiem, nie musisz mówić, puszcza jest najdoskonalsza, ale, przez to, tak mało inna i staje się taka nudna z czasem. Ja zawsze wiedziałem, że tak na­ prawdę kochasz tylko pustynię, tę przestrzeń ograniczoną jedynie niebem, tę nieskrępowaną swobodę pozwalającą wyciągnąć się wygodnie na piasku i umrzeć, żeby tylko, tak jeszcze, nikt nie ratował nikogo nie będąc proszonym. Ja proszę: Tylko nie zapomnij napoić wielbłądy, nie chcę mimo wszystko, by ci się coś stało. [Płacze. Nie, śmieje się.] – Ja lubię las, moją dżunglę mojego miasta, co normalnym chyba jest? Lubię też pola, przestrzeń, step i kochać się, i pisać, czasami bazgrolić, i jeździć na rowerze, i biegać w czasie wiosennej burzy, i kawę z kardamonem, i nic nie robić. Ludzie! Czego to ja nie lubię.

Santiago Ebrio