ROBAKI NAD RANEM

9 sierpnia, 2013 w Santiago Ebrio, Stare LaBestie by admin

Jest środek nocy, gdzieś na zewnątrz pada deszcz. Siedzę sobie przy biurku, obok szumi spokojnie komputer, a w radiu grają bluesa. Atmosfera taka, że można zawiesić siekierę. Mrówki też nie śpią, na parapecie pośpiesznie rozkładają na części muchę, co mnie od kilku dni w pokoju i głowie latała, teraz nie lata, martwa jest. Ja jej nie wyeliminowałem, sama padła.
Zastanawialiście się na jakich zasadach działają owady? Dla mnie to takie małe, organiczne roboty – tania, masowa produkcja, jak kalkulatory z Hongkongu, a jednak działają. Żyją średnio od kilku godzin do kilkudziesięciu dni, ich komputery pokładowe mieszczą jedynie proste programy operacyjne. Wystartować do życia, dorwać się do jak najbardziej nieograniczonych zasobów pokarmu, pokopulować, złożyć jaja, gdzieś po drodze można jeszcze wyeliminować kilku konkurentów i … no właśnie i co?
Wydawałoby się, że chodzi tu o przedłużenie gatunku, ale to taka sztuka dla sztuki, no może dla przyjemności. Przyjmijmy jednak, że owady nie mają przyjemności odczuwać przyjemności. [Wiem to okrutne, ale jak zobaczycie to bardzo potrzebne i wygodne założenie.] Zarazem ilu naszym zawodnikom udaje się dobiec do mety? Jednemu na tysiąc. Jednemu na dziesięć tysięcy. Działa to na zasadzie przypadku, ich programy są zbyt prymitywne, by dać szansę asertywniejszym jednostką(takich po prostu nie ma), to tylko ruletka, ślepy traf. Nie ma mowy o doborze naturalnym, nie wygrywa lepszy, bo wszyscy są jednakowo tandetni.
[Czas, chyba, na małą dygresję: (motto: Przygoda zawsze mnie odmładza.- M(nchhausen)
Byłem w kinie, w kinie, nie na filmie. Zapamiętałem jednak taką scenę: Ktoś kogoś spytał:
– Nie żałujesz?
– Nie, uważam, że postąpiłem dobrze. Dziś wybrałbym taką samą drogę, ale nie ma dnia, żebym nie chciał tego zmienić i zrobić inaczej. – No cóż, oni zawsze mówią to samo, nie ważne co wybrali.]
Dlaczego więc, zamiast produkować miliony bubli, nie zrobić kilku super niezniszczalnych, super odpornych, super płodnych, super mądrych osobników, tak jak to jest u smoków? Mnie się wydaje, że tu nie chodzi wcale o tych co przeżyją, a o tych co dadzą się zjeść. Wyobrażacie sobie świat bez tych robali, bez tych latających, pełzających lub biegających konserw. [Osobiście wolę marchewkę.] Wypuszcza się milionowe serie tandety, by zapchać tym wszystkich, a tych kilku co przetrwa, zapewni ciągłość dostaw. A ktoś musi jeść, by inni mogli być zjadani. I kto tu się dla kogo poświęca?
Wyobrażacie sobie Słoneczniki van Gogha bez tych milionów tanich reprodukcji wiszących w milionach domów, urzędów i stołówek. To chyba dobrze, że ani mrówki ani mucha z mego parapetu nie odczuwają przyjemności, bo to oznacza, że nie uświadamiają sobie swego bytu, po prostu działają mechanicznie. Mrówka zatopiona w rozważaniach metafizycznych nad nogą padłej muchy, muchozol byłby wybawieniem.
Widzę wokół wiele mrówek, ale mrówkocaust to nie robota dla smoków. One zbyt wyróżniają się intuicją, mają zbyt otwarte serce, są sumienne, inteligentne i pewne siebie, ale zarazem drażliwe, samowolne, bardzo uparte i nierzadko pozbawione skrupułów. Bywają samotnikami i oryginałami. W uczuciach zdolne do wielkich, choć nietrwałych namiętności i dosyć cyniczne(prawdomówne?).
Santiago Ebrio
P.S.: Przepraszam, najmocniej jak tylko smok może przepraszać, wszystkie stawonogi i ssaki jakie popełnionym przeze mnie paszkwilem uraziłem.