Praga
W roku 983 Wojciech (Adalbert) Sławnikowic został biskupem praskim, lecz nie dane mu było zbyt długo władać diecezją (parę lat z przewagą przerw, choć formalnie do końca pozostał na stołku biskupim). Nie lubiły go, co nie dziwi, jego na ogół jeszcze pogańskie owieczki, co dziwniejsze – nie lubił i książe pan, a nawet jego własny kler. Ponoć miał wredny charakter, za co strofowali go przełożeni z papieżem na czele; był nie tylko fanatykiem, co wówczas wśród kleru zachodniego było normą, ale ponoć i człowiekiem pragnącym męczeństwa. Co ma robić ktoś, kto serio bierze jakieś wyższe idee, do których jego otoczenie nie dorasta ? Narzucać je siłą, zrezygnować, beznadziejnie cierpliwie nawoływać do wielkości ? A co z kimś takim robić ma jego społeczność ? Tolerować jako wariata, przegnać jak Czesi Wojciecha, czy też stworzyć jakiś wentyl bezpieczeństwa, by owi „nadludzie” nie tylko nie niszczyli sfrustrowawszy się „zepsutego” systemu, społeczności etc., lecz mu swą wielkością służyli. W średniowieczu rolę taką grały klasztory; dziś tego brak, co rodzi chore ambicje polityków, bandytyzm, terror… (Wojciechowi klasztor -nawiasem mówiąc- nie wystarczył na długo; odbył też dwie pielgrzymki na Wschód i Zachód, a wracając z drugiej – przyjął propozycję misji do Prusów).
Kraków
W drodze do Gniezna, jak pisze jedna z ruskich kronik, Wojciech rozbił biskupstwo staro – cerkiewno – słowiańskie, wygnał biskupów i poniszczył księgi. Być może idzie o biskupów Prohora i Prokulfa, którzy figurują w wykazie biskupów krakowskich przed pierwszym oficjalnym biskupem łacińskim. Chrześcijaństwo znane było na naszych ziemiach na niemal wiek przed „chrztem Polski” w 966 r., lecz był to obrządek posługujący się językiem miejscowym, nie łaciną i greką, i choć do 1054 Kościół był formalnie jeden – oba oficjalne nurty (katolicyzm i prawosławie późniejsze) zwalczały go tak samo, jak parę wieków wcześniej obrządek (kościół) iro-szkocki. Oba szykanowane nurty charakteryzowały się większym zrozumieniem dla nawracanych kultur, m. in. przez stosowanie miejscowego języka i włączanie miejscowych zwyczajów w schrystianizowanej wersji do oficjalnego kultu, stąd ich lepsze rezultaty w dziele misji, jednak ich samodzielność polityczna (nie stało za nimi żadne z dwu cesarstw) nie dawała im szans na przetrwanie, podobnie jak pogaństwu. I dla cesarzy, i dla papieża ważniejsze było formalne podporządkowanie kolejnych ludów i płynące stąd dochody niż żmudna, lecz rzeczywista praca misyjna. Dla Słowian oznaczało to rozbicie pomiędzy dwa -z czasem coraz bardziej sobie wrogie- kręgi kulturowe, niewolę turko-tatarską i jej owoc, własny despotyzm na wschodzie, i marginalizację połączoną z zagrożeniem niemczyzną na zachodzie. Do dziś trudno nam się odnaleźć w Europie, gonimy ją więc (z dwojga złego wolę – w diabły).
Gdańsk
U nas w domu Wojciech zasłynął właśnie masowym chrztem o nikłej wartości i wycięciem świętego dębu, co dziś przedstawia się jako zasługę a nawet publicznie świętuje (jednocześnie protestując, gdy równie obca w swej genezie jak „nasz” biskup komuna niszczy „naszą” świętą krowę, Stocznię Gdańską). Ciekawe, że środowiska narodowo – katolickie tak ochoczo piętnujące obcość komuny czy Ameryki, nie dostrzegają obcości katolicyzmu właśnie. Dla mnie przez ostatnie X wieków działał on na szkodę nie tylko kultury polskiej, ale i ogólnoludzkiej w Polsce, hamując rozwój, niszcząc otwartość, szerząc nietolerancję etc. Wszystko to wywodzi się z genezy jego obecności u nas; nie wyrósł on oddolnie z poszukiwań duchowych ludzi, lecz został im odgórnie narzucony (Chrobry, patron bp. Wojciecha, wybijał zęby za łamanie postu i obcinał genitalia za złe prowadzenie się; efektem było wielkie powstanie w 1037 i kompletna ruina Wielkopolski, kolebki Piastów; skradziono wówczas m. in. relikwie wojciechowe z Gniezna).
Święty Gaj
Kiedy bp. Wojciech przybył do Truso z taką, w gruncie rzeczy polityczną misją, pogańscy Prusowie uznali to za zagrożenie dla ich praw i zwyczajów (nie religii! Poganie nie byli fanatykami, a Wojciech nie zginął za wiarę), i wygnali go, grożąc śmiercią w razie powrotu. Kiedy więc ponownie przekroczył nocą granicę w rejonie Cholina (dziś jest tu wieś Święty Gaj), wyrok wiecu w Truso wykonano, odcinając głowę i nabijając na pal, co było wyrazem hańby u pogan. Prusowie -inaczej niż uzależnieni od Chrobrego Pomorzanie- nie musieli czekać do powstania, by wyrazić swój stosunek do obcej (!) religii, za którą stała nie ewangeliczna etyka a naga siła. Przekonali się o tym ich potomkowie, którzy za wierność swym zwyczajom i niechęć do politycznej uległości zapłacili holocaustem z rąk rycerskich zakonników Panny Marii, „krzyżoków”. Dziś na szczęście (na razie ?) Kościół nie ma wsparcia ze strony państwa w swej misji „nowej ewangelizacji”…
Gniezno
W roku 1000 zjechali się do stolicy Polski protektorzy Wojciecha, Otto III i Bolesław Chrobry, by na grobie męczennika tworzyć podwaliny zjednoczonej Europy. Przeginam celowo, tak się bowiem składa, że dziś próbuje się Wojciecha wykreować na patrona owej idei. Ile była ona warta wówczas pokazał już następca Ottona, Henryk. W imię egoistycznych interesów Niemiec zapomniał o uniwersalistycznych ideach (choćby w tym stopniu, w jakim -koślawo, ale jednak- realizowali je Frankowie, włączając Germanów do spadku po Rzymie); Słowiańszczyzna nie miała się stać czwartą obok Romy, Galii i Germanii częścią Europy, lecz terenem ekspansji dla niemieckiego „parcia na Wschód”. Czy dzisiejsza zjednoczona Europa będzie lepsza, bo zamiast kija zastosuje marchewkę, skoro i tak będziemy musieli podporządkować się jej interesom gospodarczym, ideom i przepisom (normującym nawet wymiar ogórka do zagrychy – koszmar) ? Czy to ma być naszym celem…? I czy alternatywą jest (gospodarcze) unicestwienie (lub zależność od Rosji, jak to się dzieje z Białorusią); czy trzeciej drogi nie ma ?
JAny
Najnowsze komentarze